Kolejny etap w naszej podróży po Chinach. Jedziemy z Pekinu do Hong Kongu. Pożegnaliśmy właśnie deszczowe Xian i samolotem dostaliśmy sie do Guilin a potem autobusem do Yangshuo.

Początek pobytu w Yangshuo nie wyglądał zachęcająco.  Pierwszy hostel do którego dotarliśmy miał wolną tylko dwójkę, w innym była wolna 6 - niestety wyglądała masakryczne. W końcu znaleźliśmy w innym hostelu dwa pokoje pokoje - dwójkę i trojkę. Zostajemy. Niestety w naszym  dwuosobowym był lokator - bardzo szybko biegające zwierzątko. Uciekamy!

Z panienką na recepcji trzeba było jeszcze pokłócić się o zwrot kasy - dał rade nieoceniony Krzysztof (tracimy na tym 100Y). Panienka w sumie to nawet była zdziwiona - "o co nam chodzi?" - przecież wszędzie są robaki! (to był chyba hostel Flower - choć nie jestem pewna bo ok 1 w nocy już mi się myślenie wyłączyło - cena za dwójkę 140Y). No i od początku trzeba szukać. My na jedna noc zostajemy tam gdzie była wolna dwójka - Senior Leader Youth Hostel (czysto ale toaleta azjatycka), a chłopaki mają 3 osobowy pokój w hotelu Nana. Rano też się tam przenosimy - nie jest to najtańszy hotel - ale mamy śliczny pokój Islet z pokojem kąpielowym.

W pierwszym dzień przy tej temperaturze (30 stopni i ogromna wilgotność) zdobywamy się tylko na wysiłek wejścia na górkę w parku - Wzgórze Pana Młodego (Xilang Shan). Ciężko było - ale zdobyliśmy. Latały tam ogromne motyle! Po zaaklimatyzowaniu jeszcze kilka razy tam wchodzimy (już nie sapiąc) na zachody słońca. Wieczorem latają balony - wiec jest na co popatrzeć.

Po południu idziemy nad rzekę Li - fantastyczne widoki na krasowe wzgórza. Są też woły wodne!! Moje ulubione!

W Yangshuo jedliśmy w knajpce polecanej przez Lolney Planet - Kelli's Cafe. Naprawdę pyszne jedzenie - szczególnie tofu i kurczak z orzeszkami. Robią też przedziwne shake’i ze zmiksowanymi batonikami Snickers/Mars/etc. :)

  • Yangshuo
  • Yangshuo Wzgórze Pana Młodego Xilang Shan
  • Yangshuo nad rzeką Li
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo nad rzeką Li
  • Yangshuo nad rzeką Li
  • Yangshuo bambusowe rusztowanie
  • Yangshuo
  • Yangshuo

Nigdy nie myślałam, że ucieszy mnie deszczowy dzień. A jednak ucieszył - z czystym sumieniem mogliśmy po prostu odsapnąć od zwiedzania i jeżdżenia. Snuliśmy się pół dnia po hotelu, knajpce i sklepach na koniec. Wykupiliśmy też wycieczkę na tarasy ryżowe - oczywiście trzeba było sie targować. Polecam jednak jechać tam autobusem kursowym. Następnym razem pojedziemy sami ;)

Można też wybrać sie wieczorem na pokaz Impression Liu Sanjie - podobno robi wrażenie. Inne atrakcje to lot balonem (1h 470Y), spływ rzeką na bambusowych tratwach, jaskinie, no i oczywiście fantastyczne widoki - min. charakterystyczny Moon Hill. Można na niego wejśc - my niestety się nie wbraliśmy - ale zdjęcia są zachwycające ze szczytu.

  • Yangshuo nad rzeką LI
  • Yangshuo nasz pokój w hotelu Nana
  • Yangshuo Kelly's Cafe
  • Yangshuo
  • Yangshuo tratwy na rzece Li

Bladym świtem (;) o 7.30 ruszamy na tarasy ryżowe Grzbietu Smoka (Rejon LONGSHENG - Longji Titian). Na miejscu jesteśmy ok 11. I pierwsze zaskoczenie - przewodniczka zbiera po 60Y - niby na wejście do wioski. Nie chcemy do wioski. Potem okazuje się ze kasa jest na pokaz organizowany przez miejscowa ludność w sali. Na pokaz tym bardziej nie chcemy. Do wioski przez wiszący mosteczek można oczywiście wejść za darmo. W sumie chcemy jak najwięcej czasu spędzić na polach ryżowych - wiec idziemy z miejscowymi staruszkami do miejsca gdzie odjeżdżają busy na górę. Niby proste - chcemy kupić bilet - proste - ale nie w Chinach. Biletu nie chcą nam sprzedać - bo bilety kupuje pilot wycieczek. Na nic nie zdały się próby - nawet Chinka z naszej wycieczki która też chciała wyjechać sama na górę dała za wygrana. Czekamy wiec na grupę ok godziny. Masssakra. Przewodniczka oczywiście strzela focha i nie chce nam kupić biletów. Ojej - miałam ochotę wielki naród chiński uszczuplić o jedną osobę. Wrrrr. Docieramy w końcu na upragnione tarasy - jest już 13.00. Poletka są w pełnym rozroście - tzn nie widać wody - ale i tak wyglądają zachwycająco.

Nie mamy niestety już czasu na podobno najładniejszą cześć tarasów. Zbiórka jest o 15. Żeby więcej zobaczyć trzeba przyjechać na 2 dni. Można przenocować w wiosce przez która przechodzi się idąc na punkt widokowy. Jest tam kilka hoteli i budują się nowe. Niestety nie sprawdziłam cen za nocleg. Taka opcja jest warta rozważenia - bo widok zachodzącego słońca nad tarasami - bezcenny. Tutaj tez - podobnie jak wcześniej w każdym innym turystycznym miejscu Chińczycy nagminnie robią sobie z nami zdjęcia. Może powinniśmy pobierać za to opłatę 10Y - tak jak robią to dziewczyny z ludu Miao ubrane tradycyjne stroje. Przecież jesteśmy tu bardziej egzotyczni niż one.

  • Tarasy Ryżowe miejscowa kobieta
  • Tarasy Ryżowe dziewczyna z ludu Miao
  • Tarasy Ryżowe moja nowa znajoma
  • Tarasy Ryżowe dziewczyny z ludu Miao
  • Tarasy Ryżowe - Mostek do wioski
  • Tarasy Ryżowe
  • Tarasy Ryżowe - dachówka
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka
  • Tarasy Ryżowe dziewczyna z ludu Miao
  • Tarasy Ryżowe dziewczyny z ludu Miao
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka
  • Tarasy Ryżowe dziewczyna z ludu Miao
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka
  • Tarasy Ryżowe naszyjnik Miao
  • Tarasy Ryżowe naszyjnik Miao
  • Tarasy Ryżowe Grzbietu Smoka wioska
  • Tarasy Ryżowe wioska
  • Tarasy Ryżowe wioska
  • Tarasy Ryżowe moja nowa znajoma

To miał być wielki dzień! Mieliśmy latać balonem. Niestety spełnienie jednego z marzeń pokrzyżowała nam Chińska Armia Ludowa - okazało się że będą jakieś przeloty samolotów wojskowych i nici z latania balonem. A wstaliśmy o 6 rano. Na szczęście trochę udobruchał nas śliczny wschód słońca nad rzeką Li. Nad rzeką było oczywiście dużo Chińczyków spacerujących i ćwiczących tai chi.

Udało się nam jednak uratować ten dzień i był to jeden z najprzyjemniej spędzonych dni w Chinach. Wypożyczyliśmy skuter elektryczny w hotelu i cały dzień jeździliśmy po okolicy. Było super. Miejscami trochę droga nam się kończyła - ale jakoś przejechaliśmy. Widzieliśmy pola ryżowe, małe wioseczki, woły wodne z bliska, pola z bawełną, drzewa z pomarańczami i z pomelo. Upał oczywiście był ogromny - ale nie dokuczał już tak, jak pierwszego dnia. Wieczorem jedziemy do Guilin a tam wsiadamy na pociąg sypialny do Shenzhen. Tym razem bez przygód w pociągu. Niestety nie mamy rezerwacji hotelu w Shenzhen - wiec znowu nie za ciekawie to wygląda.

WYDATKI

- pokój w Senior Leader Hostel 100Y za pokój

- pokój 2 osobowy Hotel Nana 280Y za pokój (http://www.naya-hotel.com/wwwroot/2009/C-2/C-2-007.htm)

- pokój 3 osobowy w Nana hotel 150Y - bez łazienki (http://www.naya-hotel.com/wwwroot/2009/C-2/C-2-010.htm)

- pokój 2 osobowy Hotel Creek View 179 - 139 Y

- pocztówki 10szt 5-6Y (Krzyś kupił za 3Y)

- wycieczka na tarasy ryżowe 145Y

- skuter elektryczny na cały dzień 40Y

- bilet do Guilin 15Y

JEDZONKO

- śniadanie w hostelu dla 2 osób z napojami 55Y

- Tofu z warzywami 15Y

- kaczka z warzywkami 28Y

- kurczak z orzeszkami 25Y

- piwo 10Y

- sok z ogórka 15Y

- śniadanie w zestawie- jajecznica, tosty, napój, kawa 25Y

- woda w markecie 1,5l 2,5Y

- shake bananowy 10Y

- mohito 20Y

- bułeczki słodkie w piekarni 3Y (podobne jak w Pekinie za 6Y)

- cola 1l 4,5Y

- kawa w KFC 6,5Y

  • Yangshuo - pola ryżowe o mogoty
  • Yangshuo - bambusowe tratwy pod  mostem
  • Yangshuo - ważka
  • Yangshuo - ważka
  • Yangshuo - woły wodne nad rzeką Li
  • Yangshuo w Kelly's Cafe
  • Yangshuo - wschód słońca nad rzeką
  • Yangshuo - wschód słońca
  • Yangshuo - Moon Hill
  • Yangshuo - bambusowe tratwy
  • Yangshuo - woły wodne
  • Yangshuo - wóła wodny
  • Yangshuo - okolice
  • Yangshuo - pola ryżowe
  • Yangshuo pola ryżowe
  • Yangshuo - tratwa bamvusowa
  • Yangshuo - bar na rzece
  • Yangshuo - ryż
  • Yangshuo - plecionka
  • Yangshuo
  • Yangshuo - krówki
  • Yangshuo - okolice
  • Yangshuo
  • Yangshuo - bar na rzece
  • Yangshuo
  • Yangshuo - woły też czasem chodzą
  • Yangshuo - pola ryżowe
  • Yangshuo
  • Yangshuo
  • Yangshuo

Shenzhen to młode miasto. Ale już w typowo chińskim stylu rozrośnięte - oczywiście też w górę. Pełno tu wymyślnych wieżowców.

W tym wzorowanym na Hong Kongu chińskim tworze musimy znaleźć jakiś przyzwoity i w miarę tani hotel. Tym razem mamy szczęście i po chwili błąkania się przy stacji metra pomaga nam miła Chinka. Podaje nam nr telefonu na informacje i rezerwacje hoteli 12580.

Najważniejsze jednak że mamy nazwę ulicy gdzie znajdziemy kilka w miarę tanich hoteli do porównania - trzeba wysiąść na stacji metra Gong Xia. Chłopaki idą walczyć o pokój a ja z Krzysiem i plecakami rozbijamy obóz w metrze. Tylko tutaj da się wytrzymać - jest klimatyzacja. W końcu mamy pokoje - ale w innych hotelach. Nasz pokój jest na 23 pietrze z widokiem na las wieżowców.

Ruszamy w miasto zobaczyć co nam ciekawego zaoferuje. Niestety przewodniki nam w tym nie pomagają - jest tylko krótka wzmianka o naszym Shenzhen. Chyba faktycznie nie ma tu nic interesującego. Przez następne kilka dni postaramy się wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.

Ruszamy wiec w dzielnice handlową na Huaqiang Rd. Niestety nic ciekawego - wielkie budynki i tłum ludzi. Chyba najbardziej zaskakujące było to ze dwa ogromne sklepy były zapełnione małymi stoiskami a w nich sama elektronika - ledy, kabelki, jakieś inne części. Następne sklepy były już bardziej typowe - sprzęt , ciuchy. 

Mogę też polecić całkiem fajną - choć sieciową restauracje Ajisen Ramen. Jedliśmy tam tylko krewetki i sajgonki - ale fantastycznie wyglądały zupy które jedli obok nas. Na powitanie dostaje się herbatkę, a kelnerka co jakiś czas podchodzi i dolewa do kubeczka.

Wieczorem robimy zakupy w markecie. W tym też Raid. Stwierdziliśmy że jeśli w sklepie jest cały regał ze środkami na insekty to znak, że dobrze się w taki środek zaopatrzyć. No cóż południowe Chiny są piękne - ale mają też swoje minusy. I nie jest to tylko temperatura i wilgotność...

  • Shenzhen -wieżowce
  • Shenzhen - nasz hotel
  • Shenzhen - restauracja/bar Asien Ramen
  • Shenzhen
  • Shenzhen

Ruszamy do Hong Kongu. W ciągu jednego dnia nie jest możliwe zobaczyć tam zbyt wiele - dlatego ruszamy możliwie najwcześniej. Śniadanko - znowu KFC. (chyba w Polsce z życiu nie wejdę już do KFC) - dopiero później pojawiła sie pani sprzedająca pyszne chińskie bułeczki na parze...

Metrem docieramy do dworca głównego - potem na przejście graniczne. Wszystkie formalności i kręcenie się pomiędzy urzędnikami schodzi ok 40 min (trzeba wypełniać papierki). Potem jedziemy kolejką na stacje Lo Wu - tam wymieniamy Y na $ - nowe banknoty są wykonane z takiego  miękkiego plastiku i są miejscami przeźroczyste. Kupujemy też turystyczny bilet dzienny na metro - 55$ (okazało się że ten bilet można kupić tylko turyści - nie będący dłużej niż kilka dni w Hongkongu - czasem przy zakupie trzeba pokazać paszport). 

Na przejściu granicznym polecam zaopatrzyć się w mapę Hongkongu - jest w centrum informacji gratis (nie trzeba jej szukać - obok niej się przechodzi).

Zwiedzanie miasta zaczynamy wysiadając na stacji metra - East Tsim Sha Tusui - tam jest Muzeum Kosmosu i Muzeum Sztuk Pięknych. Tutaj z Kowloon wreszcie widzimy fantastyczne budynki wyspy Hong Kong. Na promenadzie jest aleja gwiazd i rzeźby związane z filmem. Postanowiliśmy zobaczyć jak najwięcej po tej stronie zatoki - ruszamy wiec na ulice Nathan Road. Przy okazji widzimy co nas ominęło - większość turystów szuka noclegu w hotelach w wieży Chungking Mansions. Nie wygląda to za ciekawie - a w środku jest podobno jeszcze gorzej. Praktycznie na całej ulicy zaczepiają nas Hindusi namawiając na uszycie garnituru. Przy tej temperaturze brzmi to jak żart...

Zmęczeniu upałem uciekamy do Parku Kowloon - tam jak zawsze ćwiczący tai chi, a w stawach pływają żółwie. Na każdym kroku są też w Hong Kongu znaczki Wi-Fi - nawet w butkach telefonicznych.

Mamy bilet dzienny wiec poruszamy się tylko metrem - choć trochę wytchnienia od upału na klimatyzowanych stacjach i w wagonikach. Wysiadamy na stacji Prince Edward i idziemy najpierw na słynny targ kwiatowy a potem z ptaszkami w Mong Kok. Kupujemy śliczne figurki do naszego drzewka bonsai. Po już prawie trzech tygodniach w Chinach - świątynie jeszcze się nam nie znudziły. Nie zaszkodzi więc zobaczyć świątynie i w Hongkongu. Świątynia Wong Tai Sin jest też trochę inna niż te które widzieliśmy dotychczas. Jest pawilon z brązu i uroczy park z pawilonami i oczkami wodnymi z żółwiami. W świątyni można za drobną opłata powróżyć sobie z bambusowych patyczków. Są też alejki z wróżbitami - tam pewnie ceny są nieco większe - są też tacy, którzy mówią po angielsku.

Mieliśmy w planach wyjechać kolejką na wzgórze z wielkim Buddą na wyspie Lantau. Jest to największy na świecie stojący na świeżym powietrzu posąg Buddy z brązu - ma wysokość 26 metrów a waży 250 ton. Niestety dopiero jak dojechaliśmy na ostatnią stacje metra Tung Chung okazało się że wyciąg gondolowy nie działa. Szkoda - trzeba będzie jeszcze kiedyś tu przyjechać. Znaleźliśmy za to ogromne centrum handlowe z samymi outletami a zaraz przy nim autobus na lotnisko S1. 

Na koniec dnia przepływamy wreszcie na wyspę Hong Kong. Oczywiście zabytkowym promem Star Ferry. Wysiadamy i tak jakby nagle znaleść się w wielkim kopcu termitów. Pomiędzy wieżowcami można poruszać się siecią korytarzy które przebiegają pod wieżowcami i centrami handlowymi. Niesamowite! Niestety nie jest to zbyt dobrze oznakowane. Na szczęście w Hong Kongu nie ma problemu porozumieć sie po angielsku. Aha - tutaj jest jeszcze czyściej niż np w Pekinie. To jest zadziwiające że w takim ogromy mieście może być tak czysto!  

Na Wzgórze Wiktorii chcemy dostać się zabytkowym tramwajem. Jeździ od 1888 roku, na wysokość 550 metrów n.p.m. z góry widać Hong Kong, Kowloon i całą rozległą cieśninę. Niestety trzeba swoje odstać w kolejce, bo więcej jest amatorów nocnych widoków na Hong Kong. Na szczęście kolejka zmniejsza się bardzo szybko i za chwile mozolnie wspinamy się drewnianym tramwajem do góry. Momentami nachylenie jest naprawdę zatrważające (27 Stopni)! Na szczycie Wzgórza jest centrum handlowe Peak Tower o bardzo nietypowym kształcie a na dachu jest platforma widokowa - na nią wjeżdżamy schodami ruchomymi. Zdążyło się już zrobić zupełnie ciemno i widok na oświetlone wieżowce i cieśninę jest zachwycający.

O 20 codziennie zaczyna się spektakl ze światłami i laserami. Niestety ze wzgórza widać wszystko tak jakby od tyłu i nie słychać muzyki. Przed 21 zaczynamy wiec operacje powrót (jesteśmy trochę ograniczeni czasem bo nasze metro w Shenzhen jeździ tylko 23). Tym razem dowiadujemy się też jak można taniej dostać się na Chińska stronę - normalnie trzeba kupić bilet na kolejkę za 42$ - ale mając bilet dzienny na metro jedziemy na nim do stacji Sheung Shui - tam kupujemy bilet na jedna stacje za 20$ (a nie za 42$) do Lo Wu. Tam czekają nas formalności na granicy i udaję się nam złapać przedostatnie metro o 22.40. Jesteśmy więc na styk i padamy w Hotelu...

  • Hong Kong buduje się nowe...
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong banknot
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong
  • Hong Kong - Park Kowloon
  • Hong Kong
  • Hong Kong ptasi targ
  • Hong Kong ptasi targ
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong - Świątynia Wong Tai Sin
  • Hong Kong
  • Hong Kong zachód słońca
  • Hong Kong przystań promów
  • Hong Kong riksze
  • Hong Kong prom
  • Hong Kong rusztowanie z bambusa
  • Hong Kong
  • Hong Kong panorama z Wzgórza Wiktorii
  • Hong Kong panorama z Wzgórza Wiktorii
  • Hong Kong - Park Kowloon

Śniadanie nietypowo zjadamy w Parku Lizhi - w pagodzie na środku jeziora. To jednak w Shenzhen są ładne miejsca - choć sam park jak i miasto do starych nie należy. Przez chwile mieliśmy w planach wybrać się nad morze - ale po całym dniu w Hong Kongu nie mamy już ochoty na wielkie wyprawy. Choć przez jeden dzień. Chłopcy jednak byli twardzi i na plaże dotarli - autobus 103B ok 1,5h.

Przed wejściem do parku Lichli jest ogromny plakat z Deng Xiaopingiem, a na drzewach wiszą czerwone lampiony. Park jest naprawdę duży - i jak wszędzie w Chinach są w nim osoby ćwiczące Tai Chi , tańczące i grające na tradycyjnych instrumentach. Były też tam ogromne fikusy - chyba największe jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Zmęczeni upałem chowamy się w centrum handlowym pod największym budynkiem w Shenzhen. Efekt - mam nowe buty.

W Chinach kawa w kawiarniach jest stosunkowo droga. Dodam też, że są to najczęściej sieciowe kawiarnie typu Starbucks. W lokalnych jadłodajniach można się też oszukać zamawiając z menu obrazkowego (dla barbarzyńców nie znających chińskich znaczków) - coś co wygląda jak kawa mrożona może okazać się herbatą z mlekiem na zimno... Moja miłość do KFC odżyła z nową siła jak za jedyne 9,5Y dostałam fantastyczną kawę mrożoną (musiałam ja tylko udoskonalić wyrzucając kostki lodu). Normalnie cena jest ok 30Y.

Zaczęliśmy dzień od sklepów i tak się też zakończył. W wielkich domach handlowych po morderczym targowaniu zakupiliśmy kartę pamięci do aparatu. Wpadliśmy też na szalony pomysł kupna taśmy z ledamy. Myśleliśmy ze zaoszczędzimy ok 30 zł a okazało się 200zł... Na koniec dnia zdobywamy najwyższy budynek Shenzhen - wjeżdżamy na 69 piętro. 

Tak naprawdę dopiero dziś odczuliśmy co to naprawdę znaczy, że w Chinach jest dużo ludzi. Z naszej znajomej handlowej dzielnicy autobusy odjeżdżały wypełnione ludźmi do granic możliwości. Żeby dostać się do metra też trzeba było przeciskać się do schodów. Na szczęście na dole już jakoś się to rozładowało. No cóż sobotni wieczór - Chińczycy też ruszają w miasto.

No jednak nie koniec atrakcji na dziś - wieczorem w pokoju odwiedza nas Stefan. Gekon Stefan. W sumie jeśli mogę wybierać to wole mieć w pokoju Stefana niż przedstawiciela wielkiej rodziny owadów.
  • Shenzhen
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti czapla
  • Shenzhen gekon Stefan
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen - Park Lichti
  • Shenzhen -spotkanie na szczycie
  • Shenzhen - Park Lichti
No i już ostatni dzień. W planach na dziś mamy znowu Hong Kong - już rano opuszczamy hotel i Shenzhen. Tym razem znowu oszczędzamy na kolejce - kupujemy bilet za 20Y do pierwszej stacji Sheung Shui a tam bilet dzienny na metro. Na stacji Hung Hom zostawiamy bagaże w przechowalni i od razu startujemy na wyspę Hong Kong.

Dziś jest niedziela i miasto wygląda zupełnie inaczej. Co ciekawe na ulicach widać też trochę innych ludzi. W metrze i na ulicach są setki kobiet chyba z Filipin które koczują na placach i pod wieżowcami. W przewodniku było napisane, że to panie które w ciągu tygodnia pracuja w domach a w weekend maja wolne i tak sobie czas organizują na ulicach. Niesamowity kontrast jeden z najdroższych wieżowców - budynek banku HSBC a pod nim setki koczujących kobiet.

W okolicach stacji metra Central odnajdujemy autobus nr 70 do Aberdeen. Autobus jest piętrowy - po drodze fantastycznie widać miasto i ogromne budynki. W Aberdeen miałam nadzieje zobaczyć ciekawy port - fakt był - zapchany statkami i małymi charakterystycznymi łódeczkami (sampany). Ale ogólne wrażenie psuły ogromne wieżowce dookoła. Na nabrzeżu były stragany z suszonymi rybami i innymi wynalazkami z morza, była też grupa pań obierająca krewetki.

Polecam zrobić sobie wycieczkę po porcie bezpłatnym tramwajem wodnym kursującym do restauracji Jumbo (wychodząc z przejścia podziemnego na nabrzeżu trzeba iść w lewo aż do przystani tych tramwajów). Sama restauracja aż kipi od ozdób. Nie weszliśmy do środka - nie znam więc cen - ale sądząc po wyglądzie raczej drogo. Wracamy na Centaral autobusem a potem metrem na Causeway Bay. Po drodze ogromne zamieszanie bo ulicą idzie parada smoków! W sumie widzieliśmy kilka grup - jednakowo ubrani, kolorowy smok i bębniarz na platformie.

Nie udało się nam zobaczyć tradycyjnego działa - było zakryte pokrowcem. Ale podobno codziennie o 12 jest uroczyście oddawana z niego salwa. Kolejna nietypowa atrakcja to Eskalator - czyli najdłuższe schody ruchome na świecie - 800 m. Na koniec zaglądnęliśmy jeszcze do ogrodu botanicznego i zoo (wstęp wolny) i wracamy na Kowloon.

Tym razem zajmujemy dobre miejsca z widokiem na cieśninę i czekamy na godzinę 20 na pokaz światełek. W weekendy te pokazy chyba są bardziej okazałe. Faktycznie fajnie to jest zorganizowane - muzyka, lasery i kolejno w rytm muzyki zapalające się światełka na poszczególnych budynkach.

Po pokazie jedziemy po bagaże i ruszamy już na lotnisko. Jedziemy tak jak wcześniej wspomniałam metrem do końca - czyli do stacji Tung Chung  - a potem autobusem S1. Taka opcja jest korzystna jeśli się ma bilet dzienny na metro.

Inna opcja to przejazd na lotnisko bezpośrednio z Shenzhen - najpierw na stacje Sheung Shui (20$) a potem autobus na lotnisko za 29$.

Lotnisko w Hong Kongu oczywiście jest ogromne. Wylot z planowanego na 00.10 opóźniła sie do 00.50 (w sumie dobrze - mniej czasu spędzimy na tym masakrycznym Szeremietiewo w Moskwie)

WYDATKI

- metro w Shenshen 2Y (ale wybiera się stacje wiec jadąc dalej płaci sie więcej)

- pokój 2 osobowy Hotel Douhui Vogue 180Y

- pokój 3 osobowy 408Y

- kolejka do Hongkongu 42$

- turystyczny bilet dzienny na metro 55$ (bez autobusów, tramwajów i promu)

- zabytkowy tramwaj na Wzgórze Wiktorii + platforma widokowa 48$

- prom Star Ferry 2,5$ górny pokład z Tsim Sha Tsui do Central

- figurki do bonsai 10-18$

- autobus na lotnisko S1 3,5$

- kolejka z Hongkongu - na stacje Lo Wu 20$

- karta pamięci 65Y

- ledy 320Y

- wjazd na wieżowiec 60Y

- autobus do Aberdeen - 4,7$ (nie wydają reszty w autobusach!)

- przechowalnia bagażu - średni rozmiar 30$ za pierwsze 2h, za następne rozpoczęte 12H kolejne 30$ (czyli za 9h zapłaciliśmy 60$)

JEDZONKO

- herbata zielona 1l 10-12$

- kawa mrożona KFC 9,5Y

- obiad dla 2 osób z napojami 74Y

- małe banany 5Y

  • Hong Kong Symfonia Świateł
  • Hong Kong - Aberdeen
  • Hong Kong - Eskalator
  • Hong Kong budynek Rady
  • Hong Kong - Aberdeen
  • Hong Kong - Aberdeen
  • Hong Kong - Aberdeen
  • Hong Kong - Aberdeen
  • Hong Kong - budynek HSBC
  • Hong Kong
  • Hong Kong parada smoków
  • Hong Kong parada smoków
  • Hong Kong parada smoków
  • Hong Kong tramwaj
Chiny

Jednak Chiny 2010-02-15

Na koniec jeszcze dodam, że ta relacja była pisana głównie dla osób które wybierają sie do Chin. Dlatego nie ma tu zbyt dużo zachwytów nad tym pięknym i różnorodnym krajem, nad jego fantastycznymni zabytkami i przyrodą.

Bardzo się cieszę, że zagładają tu też osoby dla samej przyjemności poczytania o tym odległym kraju. Obawiam sie jednak, że podane suche fakty mogą Was kochani nie zachęcic do odwiedzenia tego niesamowitego Kraju.

 A do Chin jednak chce sie wracać. Zgadnijcie gdzie lece w kwietniu! ;)

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. amused.to.death
    amused.to.death (13.06.2010 19:11)
    Ja się wybieram, tylko jeszcze nie wiem kiedy:)

    A jak było jeśli chodzi o łatwość podróżowania i dogadywania się?
  2. kasai.eu
    kasai.eu (20.02.2010 13:19) +1
    Dziękuje za uwagi! Juz poprawiłam! Pozdrawiam
  3. lmichorowski
    lmichorowski (19.02.2010 14:05) +3
    Gratuluję fantastycznej podróży i świetnej relacji tak tekstowej, jak i fotograficznej. Chiny to jednak fascynujący kraj, wart dłuższego pobytu i na pewno warto tam wracać, więc wcale Ci się nie dziwię, że nie masz dość. Jeśli zachwyciła Cię czystość Hongkongu, to zachęcam do odwiedzenia również Singapuru, który przy Hongkongu wydaje się wręcz sterylnym. Zresztą, to też wspaniałe i fascynujące miasto, oferujące turyście nowoczesność i tradycję, kawałek Chin, Indii, Malajów i Europy. I jeszcze jedna uwaga. W tekście poświęconym Shenzhen piszesz: "No cóż północne Chiny są piękne - ale mają też swoje minusy. I nie jest to tylko temperatura i wilgotność". Jakiś złośliwy "chochlik" zamienił Ci strony świata, bo przecież nawet z tytułu podróży wiadomo, że chodzi o Chiny Południowe. Warto więc poprawić ten lapsus. Pozdrawiam i życzę wielu równie udanych wojaży.


























































    -















  4. dino
    dino (17.02.2010 18:40) +1
    To ja zacznę tak ogólnie....+ pluszenie....a szczegółami zajmę się troszkę później :)))

    Super! ...i te Chiny Ludowe już mnie zaczynają pociągać...... :)